Akcja-reanimacja z Mary-Lou


Większość kosmetykomaniaczek pewnie zna Mary-Lou Manizer z TheBalm. Bez wątpienia jest on jednym z najładniejszych i najbardziej uniwersalnych rozświetlaczy, jednak ma jedną wadę - nie jest w stanie sprostać wielokrotnym podróżom busem, czy samolotem ;)


Mary-Lou nigdy mi nie upadła, jednak po jednej z moich wycieczek odkryłam, że wygląda tak...


Postanowiłam ją odratować, a cały proces pokazać Wam na zdjęciach. Po pierwsze - czego potrzebujemy?

1. Potrzaskanego cienia/rozświetlacza/różu (oczywista oczywistość ;)).
2. Spirytusu salicylowego, alkoholu izopropylowego lub wódki (ważne by nie był to alkohol barwiony, czy też aromatyzowany).
3. Zakraplacza, pipetki (są przydatne zwłaszcza przy mniejszych cieniach; przy Mary-Lou wystarczyła mi odpowiednio zakończona buteleczka spirytusu).
4. Patyczka, szpatułki, lub innego przedmiotu do rozdrobnienia potrzaskanego produktu.
5. Ręcznika papierowego, chusteczki etc.


Cały produkt, przy pomocy szpatułki rozdrobniłam. Dla wygody, można go wyjąć na kartkę i po sproszkowaniu z powrotem przesypać do opakowania. Moim zdaniem lepiej jednak to zrobić w oryginalnym pudełeczku (mniejsza strata produktu i mniej świecących drobin dookoła).


Następnie dodałam spirytus i zaczęłam mieszać całość, w celu uzyskania jednolitej, plastycznej "papki". Ilość alkoholu zależna jest oczywiście od gramatury potrzaskanego produktu (ja robiłam trochę na oko, pamiętajmy, że zawsze możemy trochę dodać, jeśli będzie to konieczne ;)). Ważne jest by proces ten przebiegał sprawnie, poszczególne, namoczone alkoholem fragmenty dość szybko bowiem się ze sobą wiążą i z lekka zastygają. Papkę wygładziłam nieco łyżeczką.


Na koniec docisnęłam wszystko... palcem (tak było po prostu najłatwiej ;) ). Możecie też użyć w tym celu monety, czy innego przedmiotu odpowiadającego rozmiarem naprawianemu produktowi (wtedy tylko pamiętajcie o zawinięciu go w papier lub chusteczkę). Całość warto też na koniec przycisnąć papierem, który zbierze ewentualny nadmiar alkoholu.


Otwarty produkt zostawiłam na około 18 godzin. Aromat alkoholu z niego w tym czasie uleciał, a całość się ładnie związała. Jeśli Wasz cień/róż zmienił kolor po dodaniu spirytusu, czy wódki, nie martwcie się - po wyschnięciu wróci on do stanu wyjściowego.


Po kilkunastu godzinach wyczyściłam pudełeczko, a sam rozświetlacz przetarłam szorstkim ręcznikiem papierowym, z racji tego, że wierzchnia warstwa okazała się twardawa. Po całym procesie moja Mary-Lou prezentuje się tak :)


Jak widać na swatchu - znów jest idealna do użytku, a jej właściwości nie uległy raczej żadnej poważnej zmianie.

Zdarzyło Wam się już kiedyś roztrzaskać jakiś ulubiony kosmetyk, a potem przy zastosowaniu tej metody, przywrócić go do życia? :)


PS Uciekam za chwilę na szkolenie do Wisły, wrócę jutro wieczorem i wtedy dopiero odpowiem na wszystkie komentarze ;)

Unknown

Some say he’s half man half fish, others say he’s more of a seventy/thirty split. Either way he’s a fishy bastard.

38 komentarzy:

  1. ale bym się wsciekł na siebie jakby mi sie coś takiego stało xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja byłam bardzo wściekła... zwłaszcza, że całkiem nowa była, może kilkumiesięczna :(

      Usuń
  2. Już nie raz reanimowałam tak moje kosmetyki!:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obyśmy nie musiały tylko reanimować ich zbyt często ;)

      Usuń
  3. Czytałam wcześniej o naprawianiu w ten sposób cieni, ale proces wydał mi się wtedy bardzo skomplikowany. Po przeczytaniu Twojego posta nie wydaje mi się to już takie trudne. No i kolor rozswietlacza boski :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też się to wydawało skomplikowane, dopóki pierwszy raz się nie odważyłam ;) Stąd pomysł na post - żeby jednak pokazać, że to wszystko całkiem łatwe i proste ;)

      Usuń
  4. Już wiem co zrobic z moim rozsypanym pudrem ! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja na szczęście nie miałam takiej sytuacji, ale dobrze wiedzieć na przyszłość :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej żeby jednak ta wiedza nie była nigdy potrzebna... ;)

      Usuń
  6. Dwa razy reanimowałam swoje cienie i też wyszło super. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nigdy nie słyszałam o takiej metodzie, ale dobrze ją znać.

    OdpowiedzUsuń
  8. czaję się na ten rozświetlacz od dobrego miesiąca, ale mam jeszcze sporo aktualnego rozświetlacza, poczekam aż ten się skończy :)

    OdpowiedzUsuń
  9. I przy okazji w oczekiwaniu na gotowy kosmetyk był czas na zmiane koloru paznokci. Bardzo dobry i przydatny sposób! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo po drodze wieczór był.. ;) To się kolor zmienił ;) Dzięki!

      Usuń
  10. Oby moja Mary-Lou nigdy nie spadła. Jeśli kiedyś się to stanie, odszukam ten wpis:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że Twoja nie podzieli losu mojej ;)

      Usuń
  11. Biedna Mary :( Dobrze, że udało się ją uratować:)

    OdpowiedzUsuń
  12. ja bym pewnie wyrzucila i kupila nowy .....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby był tańszy i miałabym jakiś lepszy rozświetlacz, to pewnie bym tak zrobiła :P

      Usuń
  13. Oj wiem jak to jest, kiedyś tak ratowałam swój ulubiony róż :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Sposób świetny! Mam nadzieję, że mojej Mary się to nigdy nie przydarzy :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważaj w takim razie na nią ;) Bo to jak zaobserwowałam bardzo delikatna i krucha kobietka jest ;)

      Usuń
  15. jak też tak parę razy naprawialam cienie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jeszcze - odpukać w niemalowane - nie miałam potrzeby ratowania cienia ;)

      Usuń
  16. Jeszce nigdy nie potłukł mi się żaden kosmetyk. Zawsze je starannie zabezpieczam podczas podróży.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi tylko ten tak się zachował i to zupełnie niespodziewanie :/ W sumie w swojej karierze roztrzaskałam tylko jeden róż (poza tym rozświetlaczem), ale to już zwyczajnie przez jakieś zagapienie, wypuściłam go z rąk na płytki...

      Usuń
    2. Ja zawsze owijam moje kosmetyki podczas podróży w tysiące rzeczy ;D ale jak bym coś upuściła to chyba bym się popłakała x___x to powiedziane świetnie sobie poradziłaś z naprawą Mary!!!

      Usuń
  17. świetny pomysł na reanimacje zniszczonych kosmetyków!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Osobę, która to wymyśliła należałoby ozłocić :D

      Usuń
  18. Już będę wiedziała co zrobić następnym razem z kosmetykiem przed jego wyrzuceniem.

    OdpowiedzUsuń
  19. HEH... Mnie się stało to samo z Cindy-Lou...

    OdpowiedzUsuń