Sposob na mat... z Inglota :)
Problem ze świecącą strefą T jest pewnie utrapieniem wielu dziewczyn i kobiet. Niestety, jest to też mój problem...Przygodę z bibułkami matującymi rozpoczęłam od Wibo - tanie, łatwo dostępne, okazały się działać całkiem OK, i pewnie do dziś by mi służyły, gdybym pewnego pięknego dnia nie postanowiła dorzucić do zakupów w Inglocie chusteczek matujących, kosztujących w promocji 9 zł (cena regularna to obecnie 22 zł).
Bibułki Inglot zapakowane są w ładny, czarny, dość sztywny kartonik, która na szczęście nie niszczy się zbyt szybko. Ma on w środku przylepiec, który ułatwia wyciągnięcie pojedynczej chusteczki, niestety po około połowie opakowania przestaje działać (a to równa się wyciąganiu większej ilości, niż jest nam faktycznie potrzebna).
Chusteczki Inglot odróżnia od Wibo przede wszystkim materiał - w przypadku tej pierwszej firmy otrzymujemy dość elastyczne bibulki, lekko gumowe, ale zarazem bardzo cienkie i elastyczne. Zdecydowanie łatwiej je więc przyłożyć do twarzy i dopasować do wszystkich jej nierówności ;)
Jeśli chodzi o działanie, to nie ma się co rozpisywać - są genialne i działają tak, jak powinny. Ładnie zbierają sebum, odciskają wręcz pojedyncze pory (co widać na zdjęciu poniżej; jeśli kogoś ono obrzydza, to wybaczcie, mogę wykasować), nie zcierając przy tym makijażu.
Jak łatwo się domyślić, polecam ich przetestowanie każdemu, nawet tym myślącym, że Wibo jest wystarczające ;) Moim zdaniem wygoda stosowania i efekty, warte są ceny, która może początkowo nieco odrzucać.
Znacie te chusteczki? A może stosujecie jeszcze inne, niż te wymienione w poście?
Słyszałam o nich ale jakoś nie miałam okazji przetestować. Niestety problem świecenia twarzy mnie też dotyczy, więc pewnie je wypróbuję. :)
OdpowiedzUsuńWypróbuj je koniecznie :)
UsuńJak zobaczę je w promocji, to na pewno kupię :)
OdpowiedzUsuńTa promocja polega na tym, że zniżka jest zawsze, gdy dokonamy zakupów powyżej 50 zł :P
Usuńja nigdy takich bibułek nie używałam jestem ciekawa bardzo ;) http://creamshine.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPolecam wypróbować ;)
UsuńJa słyszałamm dobre opinie o tych z Mariona, ale sama nie próbowałam żadnych ;)
OdpowiedzUsuńTe Marion mnie ciekawią, ale trochę nie chce mi się ich ściągać z internetu na wypróbowanie ;)
UsuńO proszę:) Też robiłam wpis o tych bibułkach. :) Są podobno najlepsze na rynku, bo nie naruszają makijażu - inne mają warstwę pudrową, niedokładnie pochłaniają sebum itd. Ja nie skuszę się na żadne inne - tylko te z Inglota:)
OdpowiedzUsuńDokładnie :)
UsuńNo dobra, czyli tylko ja wychodzę na takiego lenia, który nie poprawia makijażu w ciągu dnia?! ;) Tak na poważnie, to raczej nie mam większego problemu z utrzymywaniem się kosmetyków, rzadko kiedy pudruję twarz ponownie, bo mam skórę suchą, która na szczęście nie świeci się za szybko. 50 sztuk za taką cenę to bardzo dobra oferta. Może kiedyś przy okazji dorzucę je do zakupów w Inglocie.
OdpowiedzUsuńAla :)
Chciałabym nie mieć problemów z trwałością kosmetyków, aj chciałabym ;)
Usuńakurat tych nie miałam, ale bibułki to generalnie super sprawa! :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się :)
UsuńNie mam jakiegoś specjalnego problemu ze świeceniem, ale sobie je zapamiętam i jak trafię na promocję, to dorzucę do koszyka. ;p
OdpowiedzUsuńZapraszam w wolnej chwili robertakaaa.blogspot.com : )
Mam wolną chwilę, więc już zaglądam ;)
UsuńStosuje w okresie letnim :)
OdpowiedzUsuńJa niestety muszę przez cały rok :/
UsuńMiałam te chusteczki, ale jakoś mnie nie uwiodły :-).
OdpowiedzUsuń:)
UsuńKurcze może to dziwne ale wysuszają mi twarz....a te z Mariona to już wogóle ;\
OdpowiedzUsuńWysuszają? Faktycznie trochę dziwne, ale wiadomo - u każdego każdy produkt inaczej się spisuje :)
Usuń