O fajnym peelingu słów kilka :)


Peelingi lubię i to bardzo. Przyznaję też, że rzadko zdarza mi się dwa razy kupić ten sam, żądza wypróbowania nowości w tym przypadku wygrywa ;) Dziś chciałabym Wam pokazać produkt, jaki miałam okazję stosować w marcu, a do którego pewnie jeszcze kiedyś wrócę - Welness&Beauty, Peeling z olejkiem i zieloną herbatą.


Bazą w tym peelingu jest sól, co mi - miłośniczce porządnego zdzierania - bardzo odpowiada. Peeling określiłabym jako dość mocny, niemniej nie podrażniający nadmiernie naskórka. Kryształki soli zatopione są w olejku, który po pierwsze ułatwia nam aplikację (peeling nie jest suchy, ale też nie mamy tu do czynienia ze zbyt lejącą się konsystencją), a po drugie zostawia niewielką powłoczkę na skórze. Po użyciu skóra jest wygładzona, ale i porządnie nawilżona - osobiście nie widzę potrzeby aplikacji dodatkowego balsamu, czy masła.


Zapach produktu jest przyjemny, świeży, zupełnie nienachalny, czy męczący. Nie wyczujemy w nim na szczęście "aromatu" oliwy, raczej jakieś reminescencje czegoś ziołowego, przypuszczalnie właśnie zielonej herbaty. Zapach nie utrzymuje się zbyt długo na skórze, co według mnie jest plusem.


Na koniec jeszcze muszę stwierdzić, że produkt zamknięty jest w bardzo przyjemnym dla oka opakowaniu, które jednakże dość ciężko się otwiera, zwłaszcza gdy mamy mokre dłonie. Poza tym, pod wpływem wilgoci metalowe części mogą nam zardzewieć - z tego względu ja sugeruję przełożenie peelingu do jakiegoś innego pudełeczka i przeznaczenie tego pierwotnego na jakieś drobiazgi ;) 


Podsumowując, muszę stwierdzić, że jestem zadowolona z tego peelingu i pewnie do niego wrócę, lub też wypróbuję inne wersje zapachowe. Poza przyzwoitym działaniem, warto w przypadku tego produktu zwrócić uwagę na jego dostępność i cenę, które również są bardzo przyjemne - 300 ml opakowanie dostaniemy w każdym Rossmannie, za ok. 13 zł (ja złapałam na promocji za 9). Zdecydowanie polecam :)

Unknown

Some say he’s half man half fish, others say he’s more of a seventy/thirty split. Either way he’s a fishy bastard.

13 komentarzy:

  1. Ja właśnie czekam na jego promocję i muszę kupić :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Może się skuszę jak będzie promocja :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kupiłabym go nawet tylko ze względu na słoiczek :D :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaa, stale przypominasz mi że muszę coś zrobić, kupić. Dobrze, że jesteś bo traktuję Cię trochę jak mój kosmetyczny niezbędnik :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam go na swojej zakupowej liście, ale najpierw muszę zużyć to co już mam :))

    Ciekawy blog, obserwuję i zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak spotkam go w promocji to kupię ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie używam pilingów ale zawsze fascynował mnie ich zapach!
    onlydreams8.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Odkąd koleżanka opowiedziała mi cuda o peelingu enzymatycznym z sody oczyszczonej, spróbowałam i nigdy więcej nie kupiłam gotowego produktu. Na początku byłam zdziwiona, że jak to mam kłaść na buzie to samo czym czyszczę zlew i kuchenkę?! Ale efekty są super, żaden peeling nie jest tak tani, ani tak dobry jak peeling z sody, a też ich trochę wypróbowałam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale fajnie wygląda :) kolorek wspaniały

    OdpowiedzUsuń
  10. To rewelacyjny produkt:) Wczesniej go używałam, tylko ostatnio ciężko mi go dostać. Na prawdę godny uwagi:)

    OdpowiedzUsuń
  11. I u mnie ten peeling się sprawdził :) Świetnie pachnie, dobrze wygładza skórę i jest stosunkowo tani - jeszcze na pewno do niego wrócę, chociaż mam też ochotę na inne wersje W&B :)
    pozdrawiam, A

    OdpowiedzUsuń