Tanie vs. drogie - MAC Cranberry i Inglot 450P


Dziś nadeszła pora na kolejne porównanie cieni MAC i Inglot. Tym razem słów kilka napiszę na temat idealnego koloru na jesień, czyli Cranberry oraz jego odpowiednika, tj. 450P.


Zacznijmy może od paru słów o cieniu MAC... Cranberry jest już chyba cieniem legendą. Kolor jest dość mocny, wyraźny, idealny dla niebieskich, czy zielonych oczu. Przyznaję, że na samym początku nieco bałam się w nim wychodzić z domu (  :) ), po kilku próbach stał się on jednak produktem, po który sięgam, gdy zwyczajnie nie chce mi się kombinować i rozmyślać nad makijażem. Jakkolwiek może się to wydawać dziwne, u mnie Cranberry sprawdza się praktycznie zawsze i wszędzie, no może z wyjątkiem chwil, gdy mam ochotę na odrobinę sportu... ;)


Inglot 450P trafił do mnie na długo przed Cranberry i w zamierzeniu miał być właśnie jej odpowiednikiem idealnym, który odwiedzie mnie od drogiego zakupu kosmetycznego. W jego przypadku jednak miłości nie było, przyznać muszę, że niezbyt często go używałam (w zasadzie po tygodniu od zakupu, popadł w zapomnienie), co zresztą chyba widać po zużyciu.


Jeśli chodzi o podobieństwa i różnice w przypadku tych dwóch cieni, to wbrew pozorom więcej jest chyba tych drugich. Kolor w opakowaniu a nawet po nabraniu produktu palcem, jest prawie identyczny, niemniej po roztarciu na skórze można dostrzec nieduże różnice tonalne. MAC zdecydowanie wpada w fioletowe tony, Inglot natomiast w czerwone. Niby mały szczegół, ale w moim przypadku dość znaczący.


Kolejna rzecz, jaka je różni to wykończenie. Inglot jest zdecydowanie mniej błyszczący, jego struktura przy tym jest bardziej sucha (choć i tak świetna). MAC rozprowadza się jak marzenie i dzięki nieco bardziej świetlistemu wykończeniu, nie potrzebuje żadnego wsparcia przy modelunku powieki. Efekt jaki daje, wydaje mi się nieco "lżejszy" od tego, który uzyskujemy przy użyciu 450P, co - z uwagi na naprawdę mocny kolor - jest dla mnie dużym plusem.


Gdybym mogła cofnąć czas, to zdecydowanie wolałabym skusić się na samego MACzka, darując sobie próby z Inglotem. Cranberry naprawdę zasługuje na całe zamieszanie wokół niej, a Inglot wydaje mi się jednak nieco gorszy, mniej urzekający. Niemniej, jeśli lubicie cienie Inglota i z jakiś względów nie chcecie/ nie możecie zainwestować w pojedynczy produkt ponad 50 zł, to 450P powinien okazać się udanym zakupem. Pod względem trwałości, pigmentacji i ogólnej jakości jest to bowiem bardzo dobry kosmetyk, któremu jednak w moim odczuciu brakuje "tego czegoś", by na dłużej skraść serce ;)

Unknown

Some say he’s half man half fish, others say he’s more of a seventy/thirty split. Either way he’s a fishy bastard.

14 komentarzy:

  1. Uwielbiam odcień Cranberry ! Makijaż dzienny z nim staje się wyjątkowy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wydaje się taki sam, a jednak pokazałaś, że się różnią :))
    Super ! Dzięki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Podobają mi się takie odcienie, chociaż moje oczy w nich wyglądają na zmęczone i mało estetyczne :) Ale faktycznie, dużo lepiej na skórze prezentuje się MAC. Bardzo fajne porównanie.
    pozdrawiam, A

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że nie pokazałaś, jak prezentuje się na oczku :) Bardzo ciekawa jestem obu odcieni :)

    OdpowiedzUsuń
  5. śliczny kolor, ale ja się źle w takich czuję.

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialny kolor tego MACA ..aż się na niego skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj, a ja się ciągle boję takich cieni.

    OdpowiedzUsuń
  8. Śliczne iście jesienne kolorki :) Kiedyś poznam się bliżej z cieniami z Maca :) Pozdrawiam :) :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawe czy jest podobny odcień o wykończeniu AMC shine - lubię je właśnie za to, że jest bardziej błyszczące niż Pearl.

    OdpowiedzUsuń
  10. wyjątkowy, rzetelny wpis. szkoda, że nie mam czasu na makijaż, no i nie umiem go robić ;)
    wybieram perłowy cień i w drogę, a najczęściej szczytem moich możliwości jest tusz do rzęs :)
    wmawiam sobie, że moja skóra bedzie mi wdzięczna w przyszłości, ale to pewnie nieprawda....

    OdpowiedzUsuń
  11. te z maca wyglądają na o wiele lepsze ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. U mnie makijaż sprowadza się jedynie do tuszu i przyznam, że z cieniami nigdy nie miałam do czynienia.

    OdpowiedzUsuń