Paznokcie... na różowo ;)

Dziś jest ostatni dzień moich holenderskich wakacji. Jutro rano wracam do Polski (po raz pierwszy autem...), by w sobotę zmierzyć się z egzaminem, który spędza mi ostatnio sen z powiek. Jest więc wszystko - pakowanie, zakupy, nauka i dużo stresu. A co jest dobre na stres? Poprawa humoru jakimś drobiazgiem, np. nowym mani ;)


KIKO 377 Apple Blossom to lakier o ładnym, nieco dziewczęcym odcieniu różu i przyjemnym kremowym wykończeniu. Dobrze prezentuje się przy krótszych paznokciach, obawiam się, że przy zbyt długich mógłby dawać nieco kiczowaty efekt... 


Jakościowo jest bardzo dobrze - pełne krycie osiągnąć nim można już przy dwóch warstwach, pędzelek sprawuje się bez zarzutu. Lakier nie bąbelkuje, nie smuży, daje ładny połysk, który jednak ja lubię jeszcze podbić stosując Seche Vite. Na paznokciach utrzymuje się do 4 dni w dość dobrym stanie. Nie odpryskuje, jednak ma skłonność do wycierania się przy końcówkach. Zdecydowanym plusem tego lakieru jest też cena, zwłaszcza w promocji (zapłaciłam za niego 1 euro, czyli ok. 4,50 zł...), minusem - dostępność w Polsce...


Podsumowując - po raz kolejny jestem bardzo zadowolona z lakieru tej mediolańskiej firmy i zdecydowanie polecam Wam ich wypróbowanie :)



Unknown

Some say he’s half man half fish, others say he’s more of a seventy/thirty split. Either way he’s a fishy bastard.

11 komentarzy:

  1. śliczny subtelny odcień pudrowego różu ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Akurat lakieru do paznokci z Kiko jeszcze nie miałam. Cudowny kolor :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny kolor, szkoda że w Polsce niedostępny albo trzeba zamawiać, co pewnie nie bardzo się opłaca, bo przesyłka przewyższyłaby cenę lakieru ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękny kolor idealny na wakacje i nie tylko.

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie uświadomiłam sobie, że dawno nie miałam różu na paznokciach, ten wygląda ślicznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. też bardzo lubię używać takich subtelnych odcieni ale zdecydowanie wolę hybrydy, używam semilaca bo nigdy mnie nie zawiodła mnie jego trwałość. Próbowałaś kiedyś?

    OdpowiedzUsuń