Kolejny hit? Skin79 Animal Mask For Angry Cat
Zbliżają się święta, w ostatnim czasie wpadłam więc w ferwor przygotowań. Ostatnie zakupy, sprzątanie, przygotowywanie jedzenia... Ogólnie - oszaleć można ;) W tym wszystkim jednak staram się nie zapominać choćby o chwili relaksu, spędzonej np. z dobrą książką... i z kolejną z maską Skin79 :)Po naprawdę cudownej Pore Bubble Cleanising Mask (recenzja) przyszła wreszcie pora na test kolejnej maseczki w płacie, a dokładniej Animal Mask For Angry Cat. Producent o "zły kotku" pisze następująco: " to maska silnie kojąca i nawilżająca. Zawiera dużą dawkę wyciągu z aloesu i drzewa herbacianego. Idealne rozwiązanie dla osób borykających się z niedoskonałościami na twarzy, błyskawicznie łagodzi podrażnienia. Wyciąg z winogron spowalnia procesy starzenia. Ekstrakt z kwiatu lotosu nawilża i przyspiesza gojenie". Dla skóry przesuszonej wiatrem i ogrzewaniem, jaką obecnie się szczycę, wydaje się idealna, ale czy tak faktycznie jest?
Skin79 Animal For Angry Cat utwierdziła mnie w przekonaniu, że maski w płachcie są dla mnie wręcz stworzone. Podobnie, jak Pore Bubble Cleanising Mask, bez większych problemów nałożyłam ją na około 20 minut na oczyszczoną skórę twarzy i - nie brudząc niczego dookoła, jak to bywa z tradycyjnymi maskami - skupiłam swoją uwagę na czymś innym. Maska ta nie podrażniła mnie, ani nie wywołała żadnego dyskomfortu. Po zdjęciu jej zauważyłam zdecydowanie nawilżenie i ukojenie skóry. Esencja, którą szczodrze nasączony był płat, sprawiła, że skóra była zdecydowanie bardziej miękka i przyjemna w dotyku, a zarazem lekko uspokojona - zaczerwienienia w obrębie skrzydełek nosa nieznacznie się zmniejszyły. Mogę w sumie powiedzieć, że całkiem dobrze wyrównała mi ona koloryt skóry, niemniej następnego dnia już wrócił on do stanu pierwotnego... Ciekawa jestem, czy przy regularnym stosowaniu, odnotowałabym jakieś długotrwałe zmiany w tej kwestii.
Ogólnie rzecz biorąc, muszę przyznać, że For Angry Cat przypadła mi do gustu, ale nie aż tak bardzo, jak wcześniej opisywana już Pore Bubble, głównie z uwagi na to, że efekty, jakie uzyskujemy, nie utrzymują się zbyt długo. Mimo to, polecam, zwłaszcza przed większym wyjściem, gdy potrzebujemy szybko poprawić wizualnie wygląd cery i nieco ją uspokoić :)
PS Koteczkowa maska bardzo spodobała się mojemu mężczyźnie, na zdjęciu jednak wyszedł mi raczej smutny kot, niż zły ;)
Uwielbiam markę Skin79. aktualnie używam miniatur z serii Golden Snail i doskonale sprawdzają się na mojej buźce. Wyżej prezentowaną maseczkę też z pewnością zastosuję - kuszą mnie te szalone wzorki. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i dodaję do obserwacji. :)
Kalamira92 blog
Świetnie te maski wyglądają na twarzy ;)
OdpowiedzUsuńja miałam pande i też sie z nią polubiłam :)
OdpowiedzUsuńhttp://s-busz.blogspot.com/
Do zmycia maski warto użyć wodę uzdatnioną przez filtr prysznicowy z systemem kdf - filtr wychwytuje z wody chlor, który zwykle przesusza skórę.
OdpowiedzUsuńAle świetneeee!
OdpowiedzUsuń