Przyjemny... bubelek, czyli Avon Exfoliating body scrub

Dziś postanowiłam napisać Wam kilka słów o kosmetyku, który mimo że obiektywnie można uznać za bubel, jakoś przypadł mi do gustu ;)


Avon Senses, Exfoliating body scrub Garden of Eden, bo o nim dziś mowa, ma ładne i wygodne opakowanie, wykonane z miękkiego plastiku. Konsystencja scrubu jest idealna, nie spływa z dłoni, ale nie jest też zbyt gęsta, dzięki czemu łatwo się go rozprowadza. Podoba mi się bardzo różowy kolor produktu i jego zapach - słodki, przyjemny, ale nie pozostający na ciele po zastosowaniu.


Scrub Avon posiada dość duże drobinki peelingujące, których jednakże nie ma zbyt wiele... Dobrze się pieni, jest wydajny, nie pozostawia na skórze tłustej, nieprzyjemnej warstwy. Nie nawilża skóry, ale też nie powoduje jej wysuszenia, ani podrażnienia. Dlaczego więc określiłam go w tytule postu mianem "bubla"? Bo to po prostu zwykły żel z kapsułkami, a nie peeling z prawdziwego zdarzenia. Jeśli szukamy produktu, który dobrze wygładzi skórę i usunie obumarły naskórek, to zdecydowanie nie warto po niego sięgać, inaczej możemy przeżyć niemiłe rozczarowanie. W moim odczuciu jego działanie peelingujące jest bardzo subtelne, naprawdę lekko wyczuwalne, mogące zadowolić jedynie osoby o bardzo delikatnej skórze.


Avon Exfoliating body scrub nie jest może najlepszym zdzierakiem pod słońcem, niemniej muszę przyznać, że stanowi on dla mnie bardzo fajny produkt w codziennej pielęgnacji. Stosuję go jako zwykły żel pod prysznic i w tej formie jestem z niego zadowolona, głównie ze względu na przyjemny zapach. Przyznaję, że pewnie skuszę się na inne produkty z tej linii, zwłaszcza, że zachęcająca jest tu cena (ok. 8 zł za 200 ml).


Dajcie znać, czy lubicie i używacie produktów Avon? Jeśli tak, to polećcie mi coś fajnego, bo przyznaję, że sama nie znam zbyt wiele kosmetyków z tej firmy ;)

Unknown

Some say he’s half man half fish, others say he’s more of a seventy/thirty split. Either way he’s a fishy bastard.

0 komentarze: