TheBalm, Cindy-Lou Manizer - recenzja



Gdyby ktoś spytał mnie o produkty, które w ciągu ostatnich kilku lat zwojowały polską (i nie tylko) blogosferę, to z pewnością jako jedne z pierwszych przyszły by mi do głowy rozświetlacze TheBalm. Dziś pora na recenzję Cindy-Lou Manizer, nieco po macoszemu traktowanej siostry Mary Lou ;)


Produkt jest zamknięty w uroczym, plastikowym, ale całkiem solidnym opakowaniu o pin-upowym charakterze. Za cenę ok. 65 zł otrzymujemy 8,5g wielofunkcyjnego kosmetyku. Cindy świetnie sprawdza się jako róż na policzki, dość dobrze może spełniać rolę cienia do powiek, a także - przy niektórych typach karnacji - rozświetlacza.


W porównaniu do słynnej Mary, nie jest jednak już tak bardzo uniwersalna, wątpię czy sprawdzi się u osób z dużymi niedoskonałościami, czy też u kompletnych bladziochów.


Mi osobiście kolor i formuła tego produktu bardzo odpowiada. Cindy daje u mnie całkiem ładny, delikatny efekt (jako róż), pod względem trwałości, czy łatwości przy aplikacji przypomina mi Mary :) Daje efekt tafli, pomimo różowych tonów lubi na skórze wpadać w ciepłe, brzoskwiniowe odcienie.


Ciężko mi powiedzieć, czy jestem w stanie polecić ten produkt - z jednej strony, podoba mi się efekt, jaki daje na mojej skórze, z drugiej - zdaję sobie sprawę, że dla wielu osób może okazać się kolorystyczną katastrofą (zwł. jeśli ktoś będzie ją chciał używać w roli rozświetlacza), co jest niezbyt fajne zważywszy na cenę.


Znacie Cindy? Lubicie ją, czy jednak to Mary zawładnęła Waszymi sercami? ;)

Unknown

Some say he’s half man half fish, others say he’s more of a seventy/thirty split. Either way he’s a fishy bastard.

11 komentarzy:

  1. Wygląda bardzo ciekawie :)
    http://autre-me.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, uniwersalnie toto nie wygląda. Jako róż? Hmm, tylko dla nienagannej cery, inaczej podkreśli każdą niedoskonałość. Jako rozświetlacz to już w ogóle...

    Mam Mary i uważam, że jest bardzo dobrym rozświetlaczem, chociaż daje dosyć spektakularny efekt,
    w wielu przypadkach nie nadający się do codziennego makijażu. Ostatnio w ręce wpadł mi rozświetlacz GA i uważam, że jest znacznie bardziej odpowiedni na co dzień, rozświetla, ale bardzo naturalnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy nie miałam, ale sporo o nim czytałam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie miałam ani jednego ani drugiego ale jakbym miała kupić to wolałabym mary Lou :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mam ani Mary, ani Cindy więc porównać nie mogę, jednak nie sądzę abym mogła ten produkt uźywać jako rozświetlacz. A bladziochem nie jestem ;) Natomiast jako róż na okres letni mółby sprawdzić się nawet fajnie.

    OdpowiedzUsuń
  6. nie znam tego rozświetlacza, ale podoba mi się jak wygląda na skórze

    OdpowiedzUsuń
  7. kurcze ja nie mam ani Mary ani Cindy :( jakoś boję się, że będę w nich wygladała jak bombka choinkowa...

    OdpowiedzUsuń
  8. Pracując w Marrionnaud miałam dostęp do kosmetyków The Balm. Wykonywałam nimi makijaż na klientkach. Szczerze powiedziawszy jakiegoś większego wrażenia na mnie te produkty nie zrobiły. Nie wiem pewnie jestem inna, ale nie ślinie się na widok tych rozświetlaczy czy bronzerów :D No ale wiadomo każdego cieszy co innego ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mary Lou jak dla mnie numer 1 :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie znam tego produktu. Pierwszy raz o nim słyszę.

    OdpowiedzUsuń