Bedford, czyli moja pierwsza torebka Michaela Korsa :)

Dzisiejszy post będzie mało kosmetyczny, ale bardzo w moim odczuciu radosny ;) Otóż spełniło się jedno z moich małych marzeń i trafiła do mnie moja pierwsza torebka Michaela Korsa ;)


Zacznę może od tego, że od kilku lat wspólnie z moim TŻ nie robimy sobie niespodzianek urodzinowych. Może jest to mało romantyczne, ale całkiem praktyczne - wspólnie wybieramy prezenty, czy to dla mnie, czy dla niego, często na takie "prezentowe wycieczki po sklepach" poświęcając więcej niż jeden weekend. I tak też było teraz. Mimo że urodziny obchodziłam prawie miesiąc temu, to jednak prezent na trzydziestkę dostałam dopiero w ostatni weekend ;)


Odkąd po raz pierwszy miałam okazję zajrzeć do sklepu Michaela Korsa w Hadze, wiedziałam, że prędzej, czy później w moje ręce trafi jakaś torebka tego projektanta. Mój chłop sam zaproponował, że może okrągłe urodziny to dobra okazja na spełnienie tego małego marzenia, a ja za bardzo się temu pomysłowi nie sprzeciwiałam ;) Pozostała jednak kwestia wyboru modelu...


Byłam zdecydowana w jednej kwestii - nie chciałam dużego Jet Seta, który jest zdecydowanie moim zdaniem zbyt popularny (również wśród podróbek..), żeby nie powiedzieć - oklepany. Co więcej, mam dwie torebki Wittchen o podobnej formie, wykonane również ze sztywnej skóry saffiano i najzwyczajniej w świecie rzadko je noszę, bo są zbyt eleganckie do moich typowo casualowych ciuchów, a na dodatek są w moim odczuciu średnio wygodne. Poważnie zastanawiałam się za to nad małym, czarnym Jet Setem na pasku, również bardzo popularnym modelem, ale naprawdę urzekającym mnie swoją prostotą i uniwersalnością.


Ostatecznie jednak w sklepie już zdecydowanie zmieniłam swój wybór i zostałam szczęśliwą posiadaczką dużego Bedforda na ramię, w bardzo ciemnym odcieniu granatu ;)


Dlaczego Bedford? Po pierwsze ma formę hobo, a to zdecydowanie mój ulubiony typ torby w ostatnich latach. Po drugie, w przypadku Bedforda Kors wyjątkowo nie oszczędzał na zamku ;) Jego brak, zważywszy na to, że do pracy dojeżdżam komunikacją miejską, a do tego dość często podróżuję, jest dla mnie rzeczą ciężką do zaakceptowania. Po trzecie, spodobał mi się układ kieszeni w środku, nie jest ich ani za mało, ani za dużo. Dodatkowo, skóra z jakiej został wykonany jest naprawdę przyjemna w dotyku, no a przy tym wszystkim jeszcze - Bedford był na wyprzedaży, więc zaplanowanych funduszy prezentowych starczyło jeszcze na dwie bluzki Esprit ;)


Gdybym miała wskazać na rzeczy, które w tej torebce mi się nie podobają, wymieniłabym jedną - brelok z okrągłym logo MK, który moim zdaniem nie jest zbyt piękny, a zarazem za bardzo rzuca się w oczy. Na szczęście, da się go odczepić ;)


Powiem szczerze, że naprawdę, ale to naprawdę jestem bardzo zadowolona z tego prezentu. Niestety, mam przy tym poczucie, że może się na tej jednej torebce nie skończyć. Mały Jet Set dalej mnie kusi, przy okazji wizyty w sklepie w oko wpadł mi też jeden portfel... Cóż, na razie jednak bardzo cieszę się tą torbą, a co do innych akcesoriów - zobaczymy w przyszłości ;)

Unknown

Some say he’s half man half fish, others say he’s more of a seventy/thirty split. Either way he’s a fishy bastard.

0 komentarze: