Czasem nie warto czytać książek ;)


Słowem wstępu napiszę, że uwielbiam książki. Z nimi też połączona jest moja praca zawodowa. Zaczynając przygodę z tym blogiem, postanowiłam zainwestować w kilka pozycji dotyczących makijażu i tak oto w mojej biblioteczce zagościły dwie książki autorstwa Bobbi Brown (o jednej z nich wspominałam w TEJ notce; szersze opinie pojawią się niebawem) oraz jedna autorstwa polskiej artystki makijażu Kamili Wiedeńskiej-Strzelczyk.


Ta ostatnia pozycja, pod tytułem "Lekcja makijażu dla każdej kobiety" wpadła mi w ręce zupełnie przypadkowo, ot przeglądając ofertę jednej z księgarni internetowych przyciągnęła moją uwagę dość promocyjną ceną, gdzieś w granicach... 7 zł. Przy takiej okazji, nie spodziewałam się zbyt wiele i chyba tylko dzięki temu nie zawiodłam aż tak mocno, jak powinnam.


Książka podzielona została na osiem zasadniczych części dotyczących kolejno: akcesoriów do makijażu, listy zakupów (cztery stronki z wypunktowanymi przedmiotami do "odhaczenia"), pielęgnacji, fluidów, pudrów, brwi i rzęs, makijaży (23 propozycje) oraz makijaży na każdy dzień tygodnia.


Powiedzmy sobie wprost - to nie jest książka dla każdej kobiety, a jeśli już to jedynie dla tych, które mają zupełnie zerową wiedzę w temacie. Osobiście nie znalazłam w niej chyba żadnej informacji, z którą wcześniej bym się nie spotkała, z niektórymi wręcz mogłabym z lekka dyskutować. To ostatnie wynika bezpośrednio z faktu, że autorka o wielu rzeczach pisze zbyt pobieżnie, niektóre sugestie (jak np. stosowanie aplikatorów z gąbeczką do wykonania smoky eye?) są dla mnie też trochę dziwne. W zasadzie wszystkie istotne informacje w niej zawarte, można po prostu znaleźć na blogach makijażowych czy w krótkich artykułach publikowanych na stronach internetowych dla kobiet.


W książce dużo jest zdjęć, mniej tekstu, i oczywiście jest to dość zrozumiałe, jednak same fotografie pozostawiają trochę do życzenia. Modelki z gotowymi makijażami zostały ujęte w taki sposób, że ich cera jest pomarańczowa, a ja zastanawiam się, czy to wina fotografa, czy podkładu... Propozycje makijażowe też niezbyt mnie przekonują, są dość nudne, czasem też nie do końca perfekcyjnie wykonane moim zdaniem.


Ogólnie jeśli jesteście na tym blogu, to prawdopodobnie macie choć odrobinę wiedzy nt. makijażu i umiecie radzić sobie z internetem, a tym samym - ta książka nie jest dla Was.

Unknown

Some say he’s half man half fish, others say he’s more of a seventy/thirty split. Either way he’s a fishy bastard.

22 komentarze:

  1. Kiedy zobaczyłam tytuł prawie mnie zmroziło! No bo: 'JAK TO??'. Ale teraz już rozumiem. Tak więc jeśli chodzi o makijaże zdecydowanie będę wybierać wiedzę internetową a nie książki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy post i cudowne zdjęcia :) Co powiesz na wspólną obserwację :) Pisz u mnie :) ? http://life-andstylee.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Tytuł-łapacz.
    A co do książki, to jest ona dla nikogo... albo może dla facetów, jako słownik pojęć i podstawowych procedur, gdyby któregoś to interesowało.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie korzystam z poradników na żaden temat :]

    OdpowiedzUsuń
  5. Z pewnością po ta książkę nie sięgnę :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Książka Bobbi Brown pod tym względem też mnie zawiodła....fotografie miała piękne, ale zbyt wiele się z niej nie dowiedziałam, mimo, że ekspertem od makijażu nie jestem :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Już wiemy jakiej książki nie wybierać :) Naprawdę piękny blog :)
    Zapraszamy,
    lashlovemakeup.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. I to jest urok blogosfery. Mamy wolny wybór, nikogo tutaj nie ograniczają pieniądze. Podoba mi się Twój blog, jest taki.. profesjonalny. Szkoda, że niestety nie mój target. Powodzenia w dalszym blogowaniu!

    Pozdrawiam!
    www,wychowski.net

    OdpowiedzUsuń
  9. Uuu, dobrze wiedzieć, będę omijać :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Wolę jak mi ktoś pokaże na YT :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja też... Więcej z YT i blogów się nauczyłam, niż z tego typu książek ;)

      Usuń
  11. W Empiku przeglądałam kilka różnych makijażowych książek ale żadna mnie nie zachwyciła.

    OdpowiedzUsuń
  12. to jest dramat ..... dra mat.... brak mi słów... nawet nazewnictwo " pędzelki " .. hmm brzmi dziecinnie.
    Obserwuję

    OdpowiedzUsuń
  13. przeglądałam kiedyś książkę Bobbi Brown i doszłam do wniosku, że więcej nauczę się z internetu

    OdpowiedzUsuń
  14. Oj nie chcę tej książki.
    A ten makijaż (ostatnie zdjęcie)
    po prostu nie wygląda dobrze - nie
    jestem wizażystką no ale jakoś
    kompletnie mnie nie przekonuje.

    OdpowiedzUsuń
  15. Jakoś nie sięgam po tego typu książki.

    OdpowiedzUsuń
  16. ja nie kupuję tego typu książek,bo jak wspomniałaś w poście więcej wiedzy znajdę na yt bądź blogach kosmetycznych :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Kupuję dużo książek, ale nie sięgam po żadnego typu poradniki :) Właśnie w dobie internetu można wszystko znaleźć w wyszukiwarce :)

    OdpowiedzUsuń
  18. A ja lubię różne poradniki o makijażu. Ale tego oczywiście nie kupię :-).

    OdpowiedzUsuń
  19. No tak, tak się właśnie przedstawiają takiego typu książki :) Jedyną na razie (wg mnie) wartą przeczytania książką jest książka Bobbi Brown :)
    Swoją droga świetnie piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  20. faktycznie zdjęcia wyglądają tragicznie :(

    OdpowiedzUsuń